Dziś postanowiłam podzielić się z Tobą pewną historią – moim pierwszym trenerskim sukcesem, który uzyskałam będąc… nastolatką!
W szachy zaczęłam grać mając 10 lat, a w gimnazjum osiągałam już pierwsze, znaczące sukcesy. Zawsze miałam dobry kontakt z młodszymi dziećmi, więc pewnego dnia znajomi rodziców spytali się, czy nie chciałabym nauczyć ich córki gry w szachy. Nie zastanawiając się zbyt długo, zgodziłam się.
Nikogo wcześniej nie uczyłam gry w szachy (poza moją mamą, która do tej pory nie pamięta, jak co się porusza :)), więc musiałam zdać się na swoje zawodnicze doświadczenie i książki, których miałam pod dostatkiem w domu. Ustaliłam, że zajęcia odbywać się będą raz w tygodniu i trwać 60 minut. Umówiłyśmy się na pierwszą lekcję i okazało się, że dla nas obu jest to fajna zabawa, przy której mamy dużo nauki.
Mimo że chodziłam wtedy do gimnazjum, to wymagałam odrabiania prac domowych, jakbym była doświadczoną nauczycielką/trenerką. Wiedziałam, że systematyczna praca na naszych lekcjach jest ważna, ale dużo większe znaczenie ma samodzielna nauka w domu. Nie odpuszczałam i co tydzień zadawałam zadania, które potem zawsze sprawdzałam na kolejnym spotkaniu.
Pewnego dnia przyniosłam ze sobą książkę, gdzie znajdowały się różne zadania – maty w 1 ruchu, w 2 i w 3 posunięciach. Poprosiłam, by na następne zajęcia udało jej się zrobić 20 zadań z pierwszego działu. Przychodzę na kolejną lekcję i co się okazało? Wszystkie zadania z 1 działu, a było ich około 120, zostały rozwiązane! Byłam pod wielkim wrażeniem. Idealna uczennica!
I tak nam minęło kilka miesięcy przy systematycznej pracy, aż okazało się, że moja uczennica jest gotowa, by wziąć udział w pierwszym turnieju szachowym. Rodzice wybrali Mistrzostwa Mazowsza Przedszkolaków. Bardzo się denerwowałam wynikiem – byłam pewna, że sobie poradzi, ale też wiedziałam, ile jeszcze pracy przed nami. Miałam świadomość, że będzie tam dużo dzieci, które będą miały o wiele większe doświadczenie szachowe, które będą szachy traktowały zawodowo.
Na turnieju mnie przy niej nie było, więc nie mogłam doczekać się telefonu z relacją rodziców. Gdy zadzwonili, nic nie powiedzieli o wyniku, zaprosili tylko naszą rodzinę na lody. Oczywiście już zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nic nie mówią, jak jej poszło na zawodach… Gdy w końcu dotarliśmy i dostaliśmy zapowiadane lody, wtedy pojawiła się moja uczennica ze złotym medalem! Nie mogłam uwierzyć, że jej się udało! Nie wygrała całych zawodów, ale była najlepszą wśród dziewczynek, a tym samym uzyskała tytuł Mistrzyni Mazowsza Przedszkolaków! Uczucie nie do opisania, byłam bardzo dumna z nas obu, z naszej wspólnej pracy, nauki i systematyczności, którą wypracowałyśmy razem.
Jaka była nasza tajemnica sukcesu?
- Systematyczność – raz w tygodniu lekcja (nigdy nie odwoływałyśmy spotkania, czasami je przekładałyśmy na inny dzień danego tygodnia),
- Samodzielna praca – zadania domowe, które były sprawdzane bez wyjątku,
- Relacja pełna zaufania – nasze rodziny często się spotykały, więc znałyśmy się bardzo dobrze i nam obydwu zależało, żeby nasze lekcje były efektywne.
Mój pierwszy sukces trenerski osiągnęłam zaledwie po kilku latach, odkąd zaczęłam grać w szachy i na kilka lat przed zdobyciem tytułu instruktorki szachowej. Teoretycznie powinnam się nauczyć, jak uczyć innych, właśnie na kursie instruktorskim. Tu jednak okazało się, że niektóre umiejętności już miałam 🙂