Gdy dostałyśmy propozycję napisania książki o szachach, byłyśmy podekscytowane tym, że nasze nazwiska zobaczymy na grzbiecie książki. Marzyłyśmy o tym, by forma baśni przypadła do gustu czytelnikom, żeby polubili tę formę tak, jak my, a co za tym idzie – żeby nasza przygoda autorska nie skończyła się tylko na pierwszym i jedynym wydaniu.
Marzenie to spełniło się dość szybko, w ciągu 6 miesięcy został wyprzedany cały nakład książki i wydawnictwo postanowiło zrobić dodruk. Byłyśmy przeszczęśliwe. Teraz został nam jeden cel do zrealizowania – tłumaczenie. Chciałyśmy, żeby książka pojawiła się na rynku zagranicznym, chociaż jednym. Wtedy spełniłyby się nasze najskrytsze plany, które wiązałyśmy z naszym tytułem.
Wydawało się, że nasz cel jest blisko – niedługo po pierwszym dodruku baśni zgłosiło się wydawnictwo, które chciało wprowadzić książkę do obrotu na Słowacji. Niestety, rozmowy nie przyniosły spodziewanych efektów i wydawca się wycofał.
I tak mijały lata. Aż w końcu wzięłyśmy sprawy w swoje ręce i postanowiłyśmy, że same wydamy pierwsze tłumaczenie! Pracy co niemiara, ale cel zrealizowany. I co się wtedy stało? Minęło trochę czasu i nagle w odstępie 2 miesięcy okazało się, że nasza baśń zostanie przetłumaczona na 3 kolejne języki: rosyjski, rumuński i grecki. Nad wszystkimi tłumaczeniami prace trwają, jednak jedno jest pewne – grecka wersja baśni oficjalną premierę będzie miała w październiku b.r. i nie możemy się doczekać, aż ujrzymy kolejną okładkę naszego tytułu!
Jesteśmy dumne, że nasz bestseller (6 wyprzedanych wydań) podoba się nie tylko w Polsce, ale jest utworem, który może zawojować także rynki zagraniczne. Ciekawe, jak będą wyglądać kolejne okładki baśni i z jakim odbiorem spotka się nasza książka poza Polską 🙂