Autyzm jest przypadłością zaliczaną do grupy symptomów zwanych wycofaniem. Jest to poważne zaburzenie rozwoju dziecka. Jego objawy pojawiają się już przed ukończeniem trzeciego roku życia, a czasami widoczne są dużo wcześniej. Zaburzenie to związane jest z nieprawidłową pracą mózgu.
Wszystkie osoby z autyzmem mają problemy w relacjach społecznych, trudności z porozumiewaniem się. Nie u wszystkich stopień nasilenia objawów jest identyczny. Niektóre dzieci z autyzmem są bardzo zaburzone – zupełnie nie radzą sobie w nawiązywaniu kontaktu z innymi, nie używają mimiki ani gestykulacji, nie zwracają też uwagi na te zachowania u dorosłych. Mają wiele stereotypowych zachowań, np. kręcenie się w kółko. Natomiast u innych dzieci stopień nasilenia objawów jest dużo niższy i są w stanie prowadzić normalne życie.
Historia Jasia
Jaś (imię zmienione) trafił na zajęcia szachowe jako 2-klasista. Od początku widać było, że jest wrażliwym chłopcem. Na szachy przychodził co tydzień, jednak z jednej strony bardzo chciał uczestniczyć w zajęciach, z drugiej trudno go było przekonać do rozgrywania partii szachowych. Udawało się to, ale za każdym razem była to duża wyprawa. Jaś, w momencie przegrywania (stracił np. królową – hetmana lub jakąkolwiek inną bierkę), odchodził od stolika i mówił, że on już nie chce grać. Co tydzień pracowałam z nim, żeby te partie były dłuższe. Nie godziłam się, by od razu się poddawał. W pewnym momencie udało się i zagrał partię do samego końca. Przegrał, ale wytrwał do momentu, w którym przeciwnik powiedział szach-mat. Byłam z niego bardzo dumna. Na następnych zajęciach Jaś zagrał kolejną partię. I co się okazało? Miał przewagę materialną (sytuacja, w której jedna ze stron ma silniejsze bierki na szachownicy od drugiej) i z chęcią rozgrywał partię! W jego oczach zaświeciły się iskierki, które pokazały mi, jak ważny to dla niego dzień. Partii nie udało mu się dokończyć, bo czas zajęć mocno grę ograniczył, ale i tak był to duży sukces dla niego.
Co się stało potem? Jaś rozgrywał partie na świetlicy ze swoimi kolegami, a na zajęciach bardzo się rozwinął. Większość partii nadal przegrywał, ale każda gra sprawiała mu dużo przyjemności.
Na naszych ostatnich zajęciach przed wakacjami, rozgrywaliśmy partie na dworze. Z niedowierzaniem spojrzałam na szachownicę Jasia.

Kompletnie wygrana partia! Najbardziej mnie zdumiała jednak inna rzecz – Jaś wykonał ruch gońcem z pola e4 na d5 i zaczął tłumaczyć:

„Zagrałem gońcem, żeby zaraz zrobić przeciwnikowi mata idąc na pole e6 – wtedy zabiorę mu wszystkie pola!”. Mimo że plan Jasia miał jedną słabą stronę – czarne mają tylko jedną możliwość zrobienia ruchu, a niestety ten ruch spowoduje, że po zaplanowanym ruchu gońcem nie będzie od razu mata, to nie to się liczy. Liczy się jego rozwój, uwierzenie w siebie, zdobycie umiejętności radzenia sobie z porażkami i wielka pasja, którą zdobył. Jaś pokochał szachy i są one dla niego bardzo ważne.
Dlaczego umieściłam tę historię? Okazało się, że Jaś ma autyzm i jeszcze inne zaburzenia, o których zupełnie nie wiedziałam. Wiedziałam, że rozwija się inaczej od rówieśników, jednak nigdy nie traktowałam go inaczej niż dzieci, które nie mają żadnych zaburzeń.
Dlaczego szachy są dobrą terapią dla dzieci dotkniętych autyzmem?
Dzieci autystyczne objęte są treningiem strategicznego myślenia, a także uczą się umiejętności społecznych. Nie są wrzucone jednak od razu na głęboką wodę – w szachach wystarczy przecież podać rękę przeciwnikowi przed rozpoczęciem partii, a także po jej zakończeniu i nie trzeba tutaj więcej interakcji. Oczywiście dziecko też wie, że nie może przeszkadzać przeciwnikowi i zachowywać się tak, jak wymagają tego przepisy, np. turniejowe. I trzeba pamiętać też o tym, że szachy oprócz tego synchronizują pracę obu półkul – lewa analizuje możliwe posunięcia do wykonania i przewiduje, jakie będą ich konsekwencje, a prawa odpowiada za intuicyjne ruchy.
Mam nadzieję, że historia Jasia pokazała, że dzieci, cierpiące na autyzm, mogą odnaleźć wielką pasję i zrozumienie w szachach.